wróć... Psy z Ukrainy. Ile od początku wojny wjechało do Polski i jakie są tego skutki dla hodowców?
Ponad 30 tysięcy psów wjechało do Polski z Ukrainy na uproszczonych zasadach. Z tego prawdopodobnie 18 tysięcy nie miałoby prawa do wjazdu na teren UE gdyby nie tymczasowe rozwiązania, ze względu na trwającą u naszych sąsiadów wojnę. Czy masowy transport psów zza Buga, także szczeniąt, wpływa na problemy polskich hodowców?
Przypomnijmy, że obecnie (31.10.2023 r.) wszystkie psy wjeżdżające na terytorium RP z Ukrainy muszą spełnić wymagania określone prawem Unii Europejskiej, tj. Rozporządzeniem (UE) 576/2013 i kontrolowane są na granicy zewnętrznej UE przez funkcjonariuszy służby celnej. Muszą być oznakowane mikrochipem, posiadać paszport oraz szczepienie przeciwko wściekliźnie wykonane co najmniej 21 dni przed datą przekraczania granicy. W okresie od 24 lutego 2022 roku do 26 marca 2023 roku wjazd ten odbywał się jednak na uproszczonych zasadach. O takie ułatwienia apelowało wiele środowisk, w tym także miłośnicy psów, a były te apele oczywiście spowodowane troską o to by uciekający przed wojną uchodźcy nie pozostawiali swoich zwierząt w niebezpiecznych warunkach w ojczyźnie. I tak, w oparciu o przepisy dopuszczające wyjątkowe traktowanie podróżnych w trakcie konfliktów zbrojnych, Główny Lekarz Weterynarii zezwolił na wwóz zwierząt towarzyszących, nawet bez dokumentacji, szczepiąc przeciw wściekliźnie i znakując te, które tego wymagały.
Każdy kij ma niestety dwa końce. Poluźnienie przepisów w tym zakresie spowodowało również to, że do Polski trafiło wiele psów rasowych, hodowlanych, a także szczeniąt, które nie znalazły domów w Ukrainie, a do obrotu były wprowadzane w Polsce. Główny Inspektorat Weterynarii podał, że w okresie obowiązywania uproszczonych przepisów organy inspekcji zarejestrowały łącznie 30264 psów wjeżdżających z Ukrainy, natomiast Graniczni Lekarze Weterynarii skontrolowali 7 przesyłek zawierających 153 psy i koty, w tym 93 psy. 18 tysięcy psów wymagało szczepienia (niektóre z nich także znakowania mikrochipem).
Czy polscy hodowcy psów rasowych mogą się czuć pokrzywdzeni tą sytuacją podobnie jak rolnicy, którzy stracili na „nieszczelnym” tranzycie zboża? Na pewno nie należy stawiać znaku równości pomiędzy hodowcą i rolnikiem. Hodowla psów rasowych to hobby i nie powinna być traktowana jako podstawowe źródło utrzymania, którym z całą pewnością jest dla wielu Polaków rolnictwo. Nie należy jednak zapominać, że kilkadziesiąt tysięcy naszych obywateli wydaje na amatorską hodowlę psów duże pieniądze, inwestując nie tylko w pozyskiwanie wartościowych zwierząt, ale także polepszając warunki w hodowli, przeprowadzając niezbędne badania. Większość tych środków pochodzi właśnie ze sprzedaży szczeniąt. Po wzroście zainteresowania rasowymi psami w okresie pandemii przyszedł czas na spadek co jest naturalnym procesem. Zbieg niekorzystnych okoliczności nie ominął także naszego hobby.
(BKJ)
fot. ilustracyjna: rawpixel.com