wróć... Prawo nie wspiera walki z bezdomnością zwierząt, umożliwia finansowanie zarabiających na bezdomności
Polska jest jednym z nielicznych państw w Europie gdzie znakowanie mikrochipami psów nie jest obowiązkowe. Właściciele schronisk i ludzie odławiający bezdomne psy otrzymują z naszych podatków ponad 200 milionów złotych rocznie.
- Zdarzają się kuriozalne przypadki, kiedy jeden „hycel” otrzymuje za złapanie tego samego psa pieniądze z kilku różnych gmin – mówi Kamil Poźniak, prezes Pomorskiej Fundacji Bracia Mniejsi – a mowa o kwotach rzędu dwóch czy nawet trzech tysięcy złotych za każdego, de facto nieistniejącego, psa.
Problem ten za kilka lat mógłby zniknąć gdyby już teraz doszło do zmian w przepisach.
- Zredukowanie bezdomności zwierząt towarzyszących czyli psów i kotów do minimum jest możliwe – podkreśla sekretarz Unii Felinologii Polskiej Marcin Mańk – Kluby wchodzące w skład federacji zrzeszonych w UFP wprowadziły obowiązkowe znakowanie kotów mikrochipami. Podobne obowiązki są wprowadzone w niektórych klubach kynologicznych. Jeśli przenieślibyśmy ten obowiązek na wszystkie psy i koty, także te nierasowe, skala problemu, za kilka lat byłaby zupełnie inna.
Marcin Mańk zaznacza przy tym, że wśród kotów występują obok właścicielskich i bezdomnych także te wolno żyjące. Psy dzieli się jednak na dwie grupy: właścicielskie i bezdomne. Jeśli chodzi o psy to z pewnością omawiane zmiany w prawie zmieniłyby dużo. Odławiany pies miałby sczytywany numer chipa. Wprowadzenie jednej, ogólnopolskiej bazy danych zwierząt towarzyszących, umożliwiłoby znalezienie w łatwy sposób właściciela. Położyłoby to kres przywiązywaniu psów do drzew w lesie lub wyrzucaniu z samochodów. Ustalenie tożsamości osoby odpowiedzialnej byłoby łatwe i oznaczałoby nieuchronność kary.
- Inną kwestią jest to, że w Polsce finansuje się duże schroniska, które mają podpisane umowy z przynajmniej jedną gminą (często z kilkoma) – mówi Kamil Poźniak – Tym schroniskom nie zależy na tym, żeby psy znalazły nowe domy, ponieważ gminy płacą za ich utrzymanie. Nie zależy im także na tym by bezdomność zmalała, bo wtedy skończy się ich źródło finansowania.
- Mniej więcej rok temu zlikwidowano gigantyczne schronisko w Radysach (ze względu na tragiczne warunki - przyp. red.) – podkreśla Marcin Mańk – Polskie prawo jest tak skonstruowane, że takie molochy mają rację bytu i mają finansowanie.
- Ci, którzy chcą pomóc bezdomnym zwierzętom i znaleźć im domy muszą działać nielegalnie – dodaje Poźniak – Jako tzw. przytuliska, a przecież one powinny działać normalnie, bo w takich miejscach zwierzętom żyje się dużo lepiej.
Pomysły na zmianę tych zapisów są. W akcję włączył się Warsaw Enterprise Institute.
- Nie możemy patrzeć obojętnie na to jak prawo sprzyja robieniu interesu na bezdomnych zwierzętach - mówi Sebastian Stodolak z WEI - choć powinno bezdomność ograniczać.
We współpracy z Pomorską Fundacją i innymi organizacjami przygotowano apel o zmiany w prawie. Podpisało go ponad 30 organizacji wolnościowyh i prozwierzęcych. Jest dostępny także w formie petycji online.
(BKJ)