Manifest Royal Kennel Club do brytyjskiego rządu
Manifest Royal Kennel Club do brytyjskiego rządu

wróć... Manifest Royal Kennel Club do brytyjskiego rządu

Przedstawiciele Królewskiego Kennel Clubu opublikowali manifest skierowany do władz Wielkiej Brytanii. Dotyczy zmian prawnych, które dokonały się w tym państwie w ostatnich latach, a które niekorzystnie wpływają na psy, ich właścicieli i hodowców. „Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane” – takie wrażenie można odnieść kiedy czyta się odezwę brytyjskich kynologów. Przedstawiamy najważniejsze jej zapisy.

Przewodniczący Brytyjskiego KC Tony Allcock (na zdjęciu) rozpoczyna manifest od słów "Jestem psiarzem i żyję z psami całe moje życie, ale nie jestem jedyny".

 

 

Członkowie The Royal Kennel Club odnoszą się do negatywnych skutków prawnych przepisów licencjonujących hodowców, które wprowadzono w Zjednoczonym Królestwie w 2018 roku. Ich zdaniem te regulacje ograniczają liczbę małych domowych hodowli, stawiając w uprzywilejowanej sytuacji te większe. Zamiast polepszyć standardy spowodowały odpływ legalnych hodowców na rzecz szarej strefy i pseudohodowli.

Należy podkreślić, że już kilka lat temu głośno było w Europie o zmianach, które przekształciłyby hodowle psów rasowych w zakłady. Wszelkie próby narzucania wysokich standardów hodowcom psów rasowych powinny iść w parze z promowaniem małych domowych hodowli, a w żadnym wypadku nie mogą dawać przewagi tym, którzy zakładają przedsiębiorstwa i rozpoczynają „wielkoskalową produkcję” zamiast hodowania. To różni hodowlę od przedsiębiorstwa, że dobrze wychowany i socjalizowany, zdrowy pies pochodzi z domu, a nie hali przemysłowej.

Brytyjscy kynolodzy zauważyli, że zmiany ustawowe w ich ojczyźnie poszły nie w tym kierunku, w którym powinny. Ponieważ warto uczyć się na błędach kogoś innego, a niekoniecznie swoich, powinniśmy pamiętać o tych uwagach przy pisaniu polskiego prawa i tworzyć raczej takie przepisy, które będą zachęcać do zakładania domowych hodowli, a największe wymagania stawiać tym, którzy chcą to robić na większą skalę.

 

Nie umknęła brytyjskim kynologom także kwestia zdrowia psów ras krótkoczaszkowych. Podkreślają w odezwie, że już w roku 2016 powołali specjalną komórkę, która zajmuje się poprawieniem ras z krótką kufą, a co za tym idzie polepszeniem komfortu życia ich przedstawicieli. Niebagatelną rolę odgrywa w tym aspekcie współpraca Królewskiego Kennel Clubu z Uniwersytetem w Cambridge. Brytyjscy hodowcy mają zatem nadzieję, że rząd wesprze ich starania w trosce o zdrowe buldogi i mopsy, a nie pójdzie drogą zakazów, bo to przyczyni się do jeszcze większego cierpienia całej rzeszy psów w pseudohodowlach.

 

Zmiany prawne zazwyczaj są wprowadzane z chęci poprawy obecnego stanu rzeczy. Nie tylko w Polsce, ale jak się okazuje w Wielkiej Brytanii również ustawodawcom wydaje się, że sami wiedzą lepiej co dla kynologii jest dobre. Proponują oni bowiem kolejne ograniczenia w imporcie psów do Wielkiej Brytanii poprzez podwyższenie wieku sprowadzanych psów. Jak zauważyli brytyjscy kynolodzy może to tylko pogorszyć sprawę. Z kilku powodów. Wzrost szarej strefy przewija się niemal w każdym z omawianych aspektów. Do tego dochodzą problemy hodowców ze sprowadzeniem wartościowych osobników do hodowli (łatwiej importować szczenię niż psa ponad półrocznego). Stanowiący prawo nie przewidzieli, jak się wydaje, także długofalowych skutków proponowanych zmian: mowa o tzw. polityce wzajemności, którą stosuje wiele państw. Już teraz sprowadzenie psa z Wielkiej Brytanii np. do Polski jest utrudnione. Jeśli nastąpią zmiany na Wyspach Brytyjskich niewykluczone, że Unia Europejska narzuci (niejako odwetowo) kolejne wymagania w tym zakresie i taki eksport z Wysp będzie jeszcze trudniejszy. To z kolei dodatkowo skomplikuje i tak już niełatwą sytuację hodowców ras rzadkich. Brytyjscy kynolodzy zwracają uwagę na fakt, że np. Sky Terrierów, Sussex Spanieli czy Colllie Brodatych jest w ich ojczyźnie bardzo mało. By poszerzyć pulę genową powinni szukać wartościowych egzemplarzy poza granicami (proponowane zmiany to utrudnią), a także próbować popularyzować te rasy poza Wielką Brytanią (i tu zapowiadane zmiany nie pomogą).

Brytyjscy kynolodzy poruszają też sprawy związane z przepisami środowiskowymi, które dotykają nie tylko hodowców, ale każdego opiekuna psa, a w ostatnich zdaniach swojej odezwy wyrażają nadzieję na to, że rząd brytyjski pójdzie drogą edukacji i zachęt, a nie zakazów i stworzy takie regulacje, które nie będą rodziły negatywnych skutków dla żadnego posiadacza psa. Wydaje się, że ludzie w najbliższych dekadach nie zrezygnują z posiadania psów rasowych. Warto więc, nie tylko w kolebce kynologii – Wielkiej Brytanii, ale w każdym państwie na świecie tworzyć takie przepisy, które ułatwią życie hodowcom tych zwierząt i sprawią, że same psy będą zdrowsze, bardziej zadbane i przygotowane do życia wśród ludzi.

(BKJ)