wróć... Dzień Psa – jak pod pretekstem miłości do zwierząt utrudnia się psom życie
Dzień Psa, przypadający na 1 lipca, jest okazją do tego aby wiele osób, w tym także politycy i społecznicy pochwalili się swoimi pupilami i miłością jaką ich obdarzają. Wielu podkreśla, że kochają nie tylko swoje psy, ale zwierzęta ogólnie. Co jednak robią aby poprawić ich los? Okazuje się, że niewiele.
fot. Ehteshamul Haque Adit/unsplash.com
W Polsce cały czas bezdomność psów jest dużym problemem, problemem nierozwiązanym. Brakuje przepisów znanych i sprawdzonych w świecie zachodnim. Tymczasem polskiemu prawu bliżej niestety do Azji pod względem ochrony zwierząt. Walkę z bezdomnością sprowadza się do setek milionów złotych (już chyba ponad 300 milionów) wydawanych co roku na utrzymanie psów w schroniskach. Pieniądze te pochodzą z naszych podatków i są wydawane na podtrzymywanie problemu bezdomności, a nie na jego likwidację. Na szczęście coraz głośniej i częściej mówi się o wprowadzeniu w Polsce obowiązku znakowania zwierząt mikrochipami. Po wprowadzeniu w życie takiego obowiązku, połączonego z utworzeniem centralnej bazy chipów, należałoby zorganizować wielką psią paradę w centrum stolicy. Jest skandalem to, że w XXI wieku w kraju leżącym w środku Europy, nie można ustalić właściciela psa, który został przywiązany do drzewa przed wakacjami.
Trudno sobie to wyobrazić, ale nadal wielu obywateli naszego kraju jest zdania, że suka przynajmniej raz w życiu powinna urodzić szczenięta, ponieważ służy to jej zdrowiu. Szkoda, że nikt nie chce sfinansować badań społecznych, które ujawniłyby jak duży odsetek społeczeństwa tak uważa. Wystarczy przysłuchać się rozmowom w gabinetach weterynaryjnych aby odkryć z przerażeniem, że wielu właścicieli psów nie zamierza sterylizować swoich podopiecznych w obawie o ich zdrowie, choć to właśnie zabieg sterylizacji zwiększa szansę na kolejne lata bez ropomacicza czy innych poważnych schorzeń, w tym nowotworów narządów płciowych. Sterylizacja, poza pozytywnymi skutkami zdrowotnymi, zmniejsza także, choć w niewielkim stopniu, ryzyko wzrostu bezdomności.
Z drugiej strony mamy obrońców praw zwierząt, w tym psów, którzy powinni najpierw przeczytać kilka mądrych książek, odwiedzić kilka wystaw psów rasowych, obejrzeć próby pracy, zawody kynologii policyjnej i dyscyplin sportu kynologicznego. Być może wtedy zrozumieliby, że kanapa i ciepłe mieszkanie nie dla każdego psa oznaczają dobre miejsce do życia. Nie trzeba się „doktoryzować” z kynologii lub nauk weterynaryjnych aby wiedzieć, że Owczarek Podhalański, Kaukaski, Środkowoazjatycki lub Berneński Pies Pasterski to rasy, których przedstawiciele bardzo dobrze czują się na zewnątrz gdy temperatura spada poniżej zera. To psy, które będą wolały owczarnię lub kojec w zacienionym miejscu ogrodu, a nie kanapę i miękki dywan. Tymczasem wielu tzw. działaczy i polityków tłoczy nam poprzez swoje media społecznościowe propagandę, której celem jest ogłupienie społeczeństwa i przekonanie go, że pies jest tak naprawdę większym chomikiem i musi przebywać w domu. Czytelnicy naszego magazynu pewnie się uśmiechają kiedy to czytają, ale do śmiechu nie będzie nam wtedy, gdy uświadomimy sobie, że w wielu polskich domach nie ma psów i nie rozmawia się z dziećmi na temat właściwego traktowania zwierząt, a zafascynowana takim fałszywie „prozwierzęcym” podejściem do tematu młodzież zaczyna krytykować maszera, którego spotyka w lesie, za to, że męczy swoje pieski, podczas gdy całe stado Psów Grenlandzkich jest wniebowzięte gdy może ciągnąć sanie.
Prawo w kilku krajach Europy Zachodniej doprowadziło do realnej likwidacji bezdomności psów. Niestety w innych aspektach nie jest już tak dobrze. W Hiszpanii i Grecji od kilkudziesięciu miesięcy próbuje się wprowadzić szkodliwe rozwiązania prawne. W ramach walki z pseudohodowlami sugeruje się zezwolenie na hodowlę psów jedynie przedsiębiorstwom. Laik odpowie, że to dobry pomysł, bo przecież przedsiębiorcę można kontrolować, inspekcja weterynaryjna ma więcej do powiedzenia, przedsiębiorca płaci podatki itp. Każdy kto kiedykolwiek widział jak funkcjonuje dobra hodowla wie, że przedsiębiorstwo nie ma szans na jej prowadzenie. Działalność gospodarcza jest z założenia nastawiona na zysk. Hodowla zwierząt towarzyszących nie może być nastawiona na zysk, ponieważ odbije się to na dobrostanie suk hodowlanych oraz na stanie zdrowia szczeniąt, które będą przygotowywane do sprzedaży najmniejszym kosztem i bez odpowiedniej opieki i socjalizacji. Mechanizmy kontroli hodowli są bardzo łatwe do wprowadzenia – wystarczy przypomnieć projekt pod nazwą „samorządy hodowlane”. Nie trzeba się uciekać do zapisów, które pogorszą los psów i zabiją kynologię.
Wszystkie te przykłady nieudolnych prób zmian prawa jak i nieprzeprowadzonych prób lepszych regulacji dowodzą tego, że politycy nie znają się na wszystkim, a udają, że znają się na kynologii. Dopóki będą się wsłuchiwać w głos osób, które nie są fachowcami w danej dziedzinie, dopóty będziemy mogli życzyć psom z okazji ich dnia dużo lepszego losu, bo duża liczba psów będzie, po prostu, nieszczęśliwa.
(BKJ)