wróć... Zarejestruj się choć nie musisz, czyli „polowanie na naiwnych”
Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Starogardzie Gdańskim informuje hodowcę psów rasowych o obowiązkowej rejestracji i nadaniu WNI (weterynaryjnego numeru identyfikacyjnego). Jako podstawę prawną podaje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady UE z marca 2016 roku i kilka aktów prawnych wydanych później. Hodowca, który nie orientuje się w przepisach dostosuje się do obowiązku, który nie istnieje.
Kontrola PIW jak każda inna. Ktoś doniósł do inspekcji – warunki w hodowli są złe. Okazało się, że nie są, inspektorzy nie mają podstaw by hodowcę ukarać, skierować pismo do wójta o konieczności wszczęcia postępowania administracyjnego w sprawie odebrania zwierząt, nawet zalecenia wydane hodowcy dotyczą jedynie spraw formalnych i powinny w większej mierze być przekazane lekarzowi weterynarii opiekującemu się hodowlą niż samemu hodowcy. Na koniec protokołu kontroli informacja o tym, że należy się zarejestrować i spełnić pozostałe wymogi wynikające z rejestracji, m.in. dostarczyć plan pomieszczeń w hodowli i prowadzić dziennik utrzymania czystości pomieszczeń.
Wymiana korespondencji między hodowcą a Inspektoratem jeszcze bardziej utwierdza hodowcę i jego klub w przekonaniu, że inspektorat nie do końca prawidłowo interpretuje przepisy. PIW powołuje się bowiem, zarówno w korespondencji z hodowcą, jak i z naszą redakcją na art. 84 Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/429 z dnia 9 marca 2016 r oraz na art. 288 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE), z którego wynika, że Państwo Polskie i wszystkie jego organy, w tym organy inspekcji weterynaryjnej zobowiązane są do bezpośredniego stosowania przepisów rozporządzeń Unii Europejskiej. Nie potrafi już jednak wskazać jaka jest odpowiedzialność hodowcy za niedostosowanie się do przepisów, na które się powołuje.
PIW zapomina o tym, że to polski ustawodawca (ewentualnie przedstawiciel władzy wykonawczej, np. właściwy minister) powinien dostosować prawo polskie do wymagań prawa wspólnotowego. Sytuacja, w której wymaga się bezpośrednio od obywatela dostosowania się do prawa wspólnotowego bez implementacji tych zapisów do prawa krajowego jest patowa. To martwe przepisy. Aby uniknąć impasu latem 2021 roku ówczesny Główny Lekarz Weterynarii dr n. wet. Mirosław Welz skonstruował instrukcję postępowania na czas kiedy tej implementacji do polskiego prawa brak.
Już w pierwszym punkcie tej instrukcji czytamy, że „ma ona charakter tymczasowy oraz ma na celu ujednolicenie postępowania powiatowych lekarzy weterynarii przy rejestrowaniu zakładów prowadzących hodowlę psów (…)”. Czwarty punkt tej instrukcji przepiszemy dosłownie i w całości:
Do czasu wdrożenia odpowiednich przepisów krajowych Główny Lekarz Weterynarii proponuje uważanie zakładów, które nie dokonują rejestracji u właściwego powiatowego lekarza weterynarii za nie naruszające przepisów prawa. Powiatowi lekarze weterynarii rejestrują tylko te zakłady, które zgłoszą się do organu z odpowiednim, prawidłowo wypełnionym wnioskiem.
PIW ze Starogardu Gdańskiego, a konkretnie lek. wet. Monika Sabiniasz – Szykowska w odpowiedzi do nas „uprzejmie informuje i wyjaśnia, że powoływane wytyczne Głównego Lekarza Weterynarii mają jedynie charakter pomocniczy dla podległych jemu organów inspekcji weterynaryjnej”.
Postanowiliśmy zapytać zatem w Głównym Inspektoracie Weterynarii czy PIW ze Starogardu prawidłowo interpretuje charakter tych wytycznych i czy nie przekroczył swoich uprawnień informując hodowcę ze swojego powiatu o obowiązku rejestracji. Mimo, że pytania w tej sprawie wysłaliśmy 23 maja 2022 roku, odpowiedź otrzymaliśmy 20 lipca (po niemal dwóch miesiącach!!!). Według informacji na oficjalnej stronie internetowej GIW, organ ten posiada dział medialny. Dwukrotnie z naszą redakcją kontaktowała się przedstawicielka GIW (telefonicznie) zapewniając, że odpowiedź będzie wysłana jak najszybciej. Mimo kilku wiadomości e-mail ponaglających, odpowiedzi nie uzyskaliśmy w terminie 14 dni roboczych. W ostatnim naszym mailu do GIW, przekazaliśmy decyzję redakcji o tym, że artykuł ukaże się bez komentarza ze strony Głównego Lekarza Weterynarii i dopiero to zmusiło organ prasowy GIW do wysłania odpowiedzi. Czytamy w niej:
Wytyczne te nie mają jednak charakteru wiążącego dla terenowych organów Inspekcji Weterynaryjnej, a dodatkowo podejście w tej sprawie zostało sformułowane w sposób ogólny jako propozycja. Jeśli więc konkretny Powiatowy Lekarz Weterynarii zdecydował się na bardziej rygorystyczne traktowanie hodowli zwierząt domowych, to nie można tego uznać za działanie naruszające wydane przez Głównego Lekarza Weterynarii dyspozycje.
Nie była to pełna odpowiedź na wszystkie nasze pytania. Od razu skierowaliśmy kolejne zapytanie o to jakie konsekwencje poniesie hodowca, który nie zdecyduje się na "dostosowanie do bardziej rygorystycznego traktowania swojej hodowli". Organ prasowy ministerstwa od 20 lipca nie odpowiedział (jeśli odpowiedź nadejdzie poinformujemy o tym czytelników – być może we wrześniu, wszak odpowiada nam organ prasowy GIW).
Jak zinterpretować postępowanie PIW Starogard i GIW? Jest to tylko nasza hipoteza:
Ponieważ nie każdy hodowca otrzymuje pomoc prawną od swojego klubu, powiatowi lekarze weterynarii i podlegli im pracownicy wykorzystują niewiedzę hodowców w kwestii prawnej i informują o obowiązku rejestracji, powołując się na przepisy unijne. Nikt nie może im zarzucić działania niezgodnego z prawem czy przekroczenia uprawnień. W korespondencji z hodowcami informują o obowiązku, nie podając jednak, że za niedostosowanie się do przepisów grozi odpowiedzialność karna. Tej odpowiedzialności nie ma. Jedyna konsekwencja niezarejestrowania hodowli psów rasowych w PIW to brak możliwości uzyskania międzynarodowego certyfikatu zdrowia dla szczenięcia opuszczającego hodowlę, który jest konieczny w przypadku gdy transport psa odbywa się za granicę drogą komercyjną (Nie jest konieczny gdy psa przez granicę przewozi jego właściciel).
Postępowanie PIW jest więc swoistym „polowaniem na naiwnych”. Jeśli hodowca nie wie jak zinterpretować niedoskonałe przepisy to się przestraszy i zarejestruje. Brak odpowiedzi od Głównego Lekarza Weterynarii przez blisko dwa miesiące i wymuszony komentarz po tak długim czasie świadczą o tym, że powstały impas prawny i brak informowania hodowców o „dobrowolności” rejestracji jest dla tej instytucji problemem i najlepiej by było gdyby nikt o to nie pytał, a już na pewno nie dziennikarze.
(BKJ)
fot. główne. Gusimrat Ganda